Ktoś znający lepiej historię życia naszego narodowego bohatera żachnie się usłyszawszy, że Tadeusza Kościuszkę zalicza się do małopolan. Bo i w istocie dlaczego? Urodzony na terenie dzisiejszej Białorusi (w Mereczowszczyźnie w 1746 r.), zmarły w szwajcarskiej Solurze (1817 r.), mieszkający wiele lat w innych regionach Polski oraz w Stanach Zjednoczonych, Paryżu, Szwecji, Anglii czy w Rosji, w Małopolsce spędził wszystkiego ok. 2 miesięcy ze swego ponad 70 – letniego życia. Mimo to można znaleźć wiele argumentów aby jego pamięć wiązać z tym waśnie regionem.
Młodość Tadeusza Kościuszki upłynęła w cieple domu rodzinnego, gdzie zgodnie ze zwyczajem szlacheckim pobierał pierwsze nauki. Następnie kształcił się w szkole zakonnej aby wreszcie zostać uczniem elitarnej warszawskiej Szkoły Rycerskiej. Tu objawiły się liczne talenty przyszłego naczelnika insurekcji. Znakomity matematyk, geometra i rysownik specjalizował się w inżynierii wojskowej, przerastając wkrótce swych nauczycieli. Zakończywszy naukę, mimo znakomitych wyników nie uzyskał jednak angażu w szczupłej polskiej armii. Po krótkim pobycie w Paryżu wyjeżdża więc do Ameryki Północnej, gdzie właśnie kolonie angielskie walczą z koroną brytyjską o niepodległość. Jego pierwszy pobyt na tym kontynencie (1776 – 83) przyniósł mu sławę obrońcy Saratogi i Titeratogi oraz przyjaźń Jerzego Waszyngtona, Beniamina Franklina i Tomasza Jeffersona. Jako pułkownik armii amerykańskiej powrócił do kraju, gdzie najpierw z kiepskim skutkiem gospodarzył w rodzinnym majątku, aż wreszcie uzyskał zatrudnienie w polskiej armii w stopniu generała majora. W tym stopniu walczył w czasie wojny polsko – rosyjskiej (1792 r). Za uporczywą obronę przeprawy przez Bug pod Dubienką, otrzymał order Virtuti Militari. Bitwa ta ugruntowała jego sławę, szacunek zdobył natomiast dzięki demonstracyjnej dymisji, jaką odważnie złożył po przystąpieniu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego do Targowicy.
Rozgoryczony postawą monarchy udał się ponownie na emigrację, skąd zawezwany został na wodza powstania narodowego. Choć świadomy ogromnej przewagi wojsk zaborczych, zgodził się objąć dowództwo i 24 III 1794 r. stawił się w Krakowie. Wcześniej był tu dwukrotnie, przejazdem. Tym razem zabawił niewiele dłużej. Po koncentracji polskiej armii wyruszył z Krakowa na północ aby 4 IV pokonać korpus rosyjski gen. Tormasowa pod Racławicami. Bitwa ta, choć nie rozstrzygnęła losów powstania, przeszła do legendy. Była to bowiem pierwsza w dziejach polskich bitwa, która została rozstrzygnięta dzięki udziałowi formacji chłopskich, popularnie zwanych kosynierami. Triumfalny wjazd Kościuszki do Krakowa w dniu 8 IV był zarazem ostatnim dniem jego pobytu w tym mieście. Niedługo później opuścił Małopolskę aby już do niej nigdy nie powrócić. Czy aby jednak na pewno?
Po klęsce pod Maciejowicami (10 X ) dostał się do niewoli rosyjskiej, którą opuścił po śmierci carycy Katarzyny w 1796 r. Przez Szwecję i Anglię udał się do swojej drugiej ojczyzny, do Stanów Zjednoczonych. Już jednak w 1798 r., po uregulowaniu swych spraw majątkowych na drugiej półkuli, powrócił do Europy, do Francji, gdzie pod Paryżem spędził 16 lat. Wreszcie w 1814 roku przeniósł się do Szwajcarii gdzie w mieście Solura, w domu Franciszka Ksawerego Zeltnera spędził ostanie lata życia. Zmarł 15 X 1817 r.
I wtedy właśnie wszystko się zaczęło, na potwierdzenie słów, że dzieło życia męża wybitnego, przedłuża jego życie. Wtedy też okazało się, że mimo upływu lat Kościuszko nigdy nie opuścił ani Krakowa, ani Małopolski. Był wprawdzie nieobecny ciałem, ale duchem trwał nadal. Był obecny pośród królów na wawelskim wzgórzu, jako ostatni obrońca ojczyzny. Był obecny na polach racławickich, gdzie wprawdzie dawno trawa porosła wykroty po kulach armatnich, ale wciąż żyła opowieść o naczelniku i o tych, którzy zarówno żywią, jak chłopom przystało, ale i po szlachecku bronią. To właśnie tutaj, pomiędzy Prądnikiem a Bosutowem pokazywano sobie wierzby i grusze, pod którymi w czasie swej krótkiej racławickiej kampanii Kościuszko odpoczywał. Lata mijały, drzewa się starzały, ale pamięć była świeża jak podmuch wolności w 1794 r. Nic więc dziwnego, że w Krakowie podjęto udane starania o sprowadzenie zwłok Bohatera na Wawel. Jego uroczysty pogrzeb, wzorowany na funeralnych uroczystościach królewskich, odbył się w katedrze w czerwcu 1818 r., a trumnę złożono w krypcie św. Leonarda obok ks. Józefa Poniatowskiego i Jana III Sobieskiego. Na tym nie koniec. W l. 1820 – 23 na górze bł. Bronisławy, wznoszącej się nad podkrakowskim Zwierzyńcem, staraniem całego narodu usypano Kościuszce symboliczną mogiłę – kopiec, wzorowany na kurhanach legendarnego Krak i Wandy. Choć Tatry, jak dowodzi geografia, wyżej pną się do nieba niż ten kopiec, to jednak tylko z jego szczytu można ogarnąć tak wielki horyzont – horyzont tysiącletnich dziejów polskich. Jak pisał krakowski poeta Edmund Wasilewski:
Czy widzisz tam górę na górze
jak czerni się uroczyście (…)
Ona po wieków głębinie
święta, nietknięta, popłynie…